9 paź 2017

Komentarz Wilbura Sharpe' a, jeńca numer 1573, odczytany podczas wydarzenia ‘Żywa historia Oflagu 64’

Pozdrowienia od byłego jeńca Wilbura Sharpe'a (więźnia numer 1573). Dziękuję wszystkim zgromadzonym dzisiaj dla upamiętnienia bardzo ważnego okresu w życiu tych z nas więzionych podczas II Wojny Światowej w Oflagu 64. Wspaniale jest dowiedzieć się, że jesteście zainteresowani utrwaleniem tej historii w swojej  społeczności. Wraz z żoną będziemy z Wami duchem, ponieważ w wieku 95 lat tak dalekie podróżowanie nie jest zbyt roztropne. Jestem wdzięczny mojej córce, zięciowi oraz wnuczce, za ich uczestnictwo wydarzeniach związanych z rekonstrukcją.
 
Wilbur Sharpe z córką Cynthią przed Pomnikiem II Wojny Światowej w Waszyngtonie, czerwiec 2017.

Prawie 6 lat temu otrzymałem listę 65 pytań dotyczących okresu mojej niewoli w Oflagu 64 od młodego człowieka o nazwisku Mariusz Winiecki. Zdziwiło mnie jego zainteresowanie, ale z pomocą rodziny odpowiadałem na pytania i trwa to po dziś dzień. Później dowiedziałem się, że Mariusz wysłał podobnych pytań do wielu jeszcze żyjących jeńców oraz ich rodzin i jestem przekonany, że w ten sposób rozpoczęły się jego obszerne badania i oddanie dzieleniu się historią Oflagu 64 nie tylko ze społecznością Szubina, ale i z całym światem. W imieniu wszystkich żyjący byłych jeńców oraz tych, którzy już odeszli, chciałbym powiedzieć, że jesteśmy dozgonnie wdzięczni jemu (i jego rodzinie) za dołączenie do naszej rodziny Oflagu 64 jako nasz orędownik. Chciałbym wyrazić także szacunek dla jego wysiłków w badaniu historii obozu oraz organizacji rekonstrukcji wydarzeń, które miały miejsce na tym terenie ponad 70 lat temu. 

Niektóre wspomnienia z Oflag64 są negatywne, ale są też i bardzo pozytywne. W szczególności moje i moich przyjaciół, Johna Scully oraz Earla Hoffmana, dotyczące ogromnej życzliwości, której doświadczyliśmy ze strony Polaków, zarówno w Szubinie, jak i gdy 21 stycznia 1945 r. zmuszono nas do marszu z obozu w kierunku Luckenwalde czy Hammelburga. Udzielali nam oni schronienia w swoich domach i stodołach podczas tych lodowatych nocy. Czasem spaliśmy blisko zwierząt by móc się ogrzać.

Dziewiątego dnia marszu nasza trójka nie stawiła się na apel i ukryliśmy się w stogu skoszonego siana zgromadzonego w stodole. Przerażeni Niemcy w obawie przed zbliżającymi się Rosjanami nie szukali nas zbyt dokładnie. Przyjaźni Polacy odnalazłszy naszą kryjówkę, nakarmili nas i udzielili nam schronienia do czasu przybycia wojsk marszałka Żukowa. Zapewne dzisiaj już bym nie żył, gdyby nie ich ochrona i życzliwość.

Cieszcie się dzisiejszym dniem i niech Bóg błogosławi każdemu z was!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz